Rosyjska wizja apokalipsy, czyli recenzja książek z serii "Metro" - Dmitry Glukhovsky.
Nadchodzi wielka ciemność, która otoczy Ziemię, i będzie wiecznie panować.
Rok 2013, wybuch bomby nuklearnej, zagłada, koniec świata. Przetrwało tylko kilkaset tysięcy mieszkańców Rosji, konkretniej Moskwy, jeszcze konkretniej tych, którzy akurat byli w pobliżu wejścia do moskiewskiego metra. Akcja dzieje się dwadzieścia lat po katastrofie, a każda kolejna książka, to kolejny rok opowieści. Na mrocznych stacjach, rozświetlanych światłami awaryjnymi i blaskiem ognisk, ludzie próbują wieść życie zbliżone do tego sprzed katastrofy. Tworzą mikropaństwa spajane ideologią, religią czy po prostu ochroną filtrów wodnych. Zawierają sojusze, toczą wojny.
Mowa oczywiście o książkach z serii Metro, które napisał Dmitry Glukhovsky.
W moim własnym odczuciu, seria jest bardzo dobrze napisana. Wciąga na kilka godzin, losy bohaterów zaczynają nas pochłaniać. Chcę się więcej i więcej. Książki zawierają przemyślenia natury filozoficznej, psychologicznej, socjologicznej (krytyka społecznych relacji), mają cechy satyry politycznej, antyutopii. Jest to wielowarstwowa opowieść o dorastaniu człowieka, szukaniu swojego miejsca w życiu, przeznaczenia. Momentami nas rozśmiesza, za chwilę zmusza do płaczu. Jeśli ktoś lubuje się w klimatach postapokaliptycznych lub książek przygodowych, serdecznie polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz